Napaść Rosji na Ukrainę pokazała nam, że nie żyjemy w świecie, gdzie bezpieczeństwo jest czymś oczywistym i gwarantowanym. Dotyczy to wielu kwestii. Doskonale wiedzą o tym preppersi – ludzie, którzy lubią od czasu do czasu być przygotowanym na różne okoliczności…
Kim jest prepper?
Prepper to osoba, która bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny. Wszyscy płacimy podatki na to, by funkcjonowała straż pożarna, pogotowie i policja. Jednocześnie jesteśmy świadomi tego, że jeżeli zacznie dziać się naprawdę źle, służby nie będą w stanie pomóc każdemu. Przykładem mogą być chociażby problemy ze służbą zdrowia, które obserwowaliśmy w szczytowych momentach pandemii COVID-19.
Prawdziwy kryzys, który preppersi określają jako SHTF (Shit Hits The Fan) będzie taką właśnie sytuacją. Gdy przyjdzie prawdziwe SHFT, być może nikt nie przyjdzie Ci z pomocą. Co zrobisz, by ratować swoją rodzinę? Odpowiedzialność prepperska zakłada, że do pewnego stopnia będziesz w stanie poradzić sobie sam. Elastyczność sprawi, że poradzisz sobie w różnych sytuacjach. Właśnie te przymioty opisują preppera.
Czy warto być prepperem?
Z byciem prepperem jest trochę jak z ubezpieczeniem mieszkania czy OC na samochód. Płaci się regularne składki, może nawet latami. I człowiekowi pozostaje się cieszyć, gdy nie będzie musiał z tych ubezpieczeń skorzystać. Jednak jeżeli już zdarzy się jakieś nieszczęście, a ubezpieczenia nie było, wówczas robi się naprawdę źle.
Z byciem prepperem jest podobnie, ale nie w 100 procentach. Bo bycie prepperem to coś więcej. To w pewien sposób styl życia. Sposób na kształcenie się, rozwijanie, zdobywanie nowych umiejętności i wiedzy, które tak naprawdę mogą się przydać również w codziennym życie. Bycie prepperem może być także formą rekreacji np. prepping z elementami buschcraftu czy survivalu. Dlatego tak samo, jak warto mieć ubezpieczenie, warto także być prepperem. Choć oczywiście nie jest to obowiązek, a własna decyzja.
Czy bycie prepperem ma sens?
Wbrew pozorom to dwa różne pytania. Bo owszem – warto. Ale czy ma sens? Zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę polskie realia? Prepping może być sporym wyzwaniem np. dla finansów. Jednocześnie zagrożenia, na które przygotowują się preppersi, są często bardzo hipotetyczne i stosunkowo mało prawdopodobne. Zupełnie inaczej prepping wygląda w USA, gdy ktoś ma rancho. Zupełnie inaczej w Polsce, w małym mieszkaniu w bloku, gdzie trudno zgromadzić choćby sensowny zapas wody.
Prepping w naszych warunkach może mieć sens, ale musi być uprawiany z głową, w sposób racjonalny i praktyczny, z naciskiem na umiejętności i elastyczność. Mało kto z nas będzie w stanie wybudować schron przeciwatomowy i zgromadzić w nim zapas żywności, wody i broni na dekadę. To po prostu niewykonalne. Ale warto rozważyć przygotowanie się na bardziej przyziemne i realistyczne zagrożenia, jak np. utrata pracy czy kryzys finansowy.
Poza tym, jak pokazała sytuacja z agresją Rosji przeciwko Ukrainie – czasami pozwalamy swojej czujności zasnąć. Jesteśmy przekonani (i w większości przypadków jest to prawda), że żyjemy w najlepszych czasach w historii. Nigdy zwyczajny człowiek nie miał takich możliwości edukacji i rozwoju, pracy czy chociażby opieki zdrowotnej, jak dziś. Przyjmujemy to jako oczywistość. Tymczasem świat jest niestabilną masą, składającą się z miliardów zmiennych. Wiele rzeczy może ulec zmianie z dnia na dzień, bez naszego wpływu.